Pchacza tego już z nami nie ma, stąd tylko o nim co nieco napiszę, bez filmu, bo zwyczajnie go nie nagrałam.. Pchacz Vtech był Martynki. To ...

Pchacz Vtech

By | 22:29 Napisz komentarz
Pchacza tego już z nami nie ma, stąd tylko o nim co nieco napiszę, bez filmu, bo zwyczajnie go nie nagrałam.. Pchacz Vtech był Martynki. To przy nim ćwiczyła stawianie pierwszych kroków. Pod tym względem był on dużo lepszy od Chicco, o którym pisałam tu - klik. Ale czy idealny?


Czy ideałem, to stwierdzę dopiero gdy Oliwka zacznie tuptać, gdy będę miała do czynienia z innym tego typu urządzeniem, gdy będę mogła porównać. Bez wątpienia jednak był świetny. Rewelacyjnie się sprawdził!


Wykonany z plastiku, niezwykle lekki, stabilny (maluch nam się nie wywróci gdy będzie przy nim wstawał) i nie ucieka dziecku z rąk. Nie było czegoś takiego, że Martynka za nim leciała, wręcz upadała bo tak szybko jedzie że nie nadąża. Nie nie, on jest tak skonstruowany, że raczej w każdej chwili nasz tuptający bobas ma nad nim kontrolę.


Pchacz ma panel interaktywny, który Martynka bardzo lubiła. Zabawka gra melodyjki i mówi do dziecka. Można grać na pianinku, dzwonić telefonem, liczyć, wykonywać z pieskiem polecenia... Tinka często siadała przy nim i się bawiła. A dzięki temu, że można go wymontować, dziecko może używać panelu nawet jak już będzie chodzić i pchacza nie potrzebować. Sam sprzęt możemy wtedy złożyć i schować - jest to banalnie prosta sprawa, a zajmuje wtedy całkiem niewiele miejsca.


Jak na początku pisałam, pchacza już z nami nie ma. Nie zostawiałam po Martynce takich zabawek, aby w przyszłości mieć okazję przetestować inne. I tak też się stanie - za kilka miesięcy kupimy Oliwii jej prywatnego "nauczyciela chodzenia", ale jaki to będzie model, jeszcze nie wiem. Śledź nas na Facebooku, to nie przegapisz recenzji! :)
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: