Magiczna, kwiatowa, latająca wróżka. Pod takimi nazwami znaleźć ją można w czeluściach internetu. W oczy rzucają się bardzo ich różnorodne c...

Latająca wróżka - co w niej jest nie tak?

By | 22:37 Napisz komentarz
Magiczna, kwiatowa, latająca wróżka. Pod takimi nazwami znaleźć ją można w czeluściach internetu. W oczy rzucają się bardzo ich różnorodne ceny - dostępne są modele już od około 30 złotych, do prawie 200 zł. Czym się różnią? Tego jeszcze nie wiem (być może kiedyś to sprawdzimy). W naszym domu zamieszkała jedna z tańszych wersji tej zabawki, tzw "no name" bo na opakowaniu wzmianki o producencie nie było. Czy warto wydać te kilkadziesiąt złotych na nią?


Odpowiedź brzmi nie, jeżeli chcecie aby zabawka przetrwała długi czas w jednym kawałku. Ta wróżka niestety już, po dwóch tygodniach użytkowania, nie wygląda dobrze. Jednak zacznijmy od początku, czyli z czym to się je...


Zestaw o nazwie Latająca Wróżka to plastikowa lalka (wykonana z bardzo tandetnego plastiku) i stacja dokująca, z której zabawka startuje i w której się ładuje. Jak zwykle, w przypadku wszelakich latających zabawek dla dzieci, wróżka ładuje się dość długo, aby polatać zaledwie kilka minut. Teoretycznie jest plus tego typu zabawy - nie znudzi się ona zbyt szybko, bo po tych kilku minutach pozostaje niedosyt i trzeba czekać parę godzin na kolejne naładowanie (Martynka z reguły bawi się wróżką raz dziennie).


Stacja dokująca ma od spodu miejsce na włożenie baterii, jednak nie jest to konieczne do zabawy - zestaw zawiera także kabel USB, dzięki któremu naładujemy ją z komputera (albo z gniazdka elektrycznego, jeżeli posiadamy odpowiednią końcówkę).



A jak to działa?
Jeżeli obejrzycie videorecenzję znajdującą się na końcu tego wpisu, Martynka zademonstruje wam działanie wróżki. W skrócie powiem tylko, że po włączeniu stacji oraz wróżki i naciśnięciu serduszka, lalka wzbija się w górę, po czym opada w dół i my, podkładając pod nią dłoń (lub też inną część ciała - Martynka preferuje stopy) sprawiamy, że znów szybuje w górę. Generalnie nie trzeba nic pod nią podkładać, tak samo wzbije się w górę od naszej dłoni, jak od podłogi. Ale na tym polega cała zabawa, żeby nią dłonią "posterować".

 


Wróżka zalicza wiele upadków - bardzo, bardzo wiele, gdyż aby ją wyłączyć, musimy nacisnąć jeszcze raz na serduszko na stacji dokującej i ono jakby odcina jej zasilanie. Wróżka spada na ziemię. Możemy ją oczywiście przed naciśnięciem serduszka złapać za nogi i wtedy nie spadnie, ale dla dziecka nie jest to zbyt proste. Jeżeli nie pomoże osoba dorosła, wróżka wyląduje z trzaskiem.

Poza tym, wróżka zalicza upadek za każdym razem gdy napotka na przeszkodę. Gdy uderzy w ścianę/sufit, albo jakiś mebel, od razu spada z hukiem na ziemię. Obejrzyjcie videorecenzję, to zobaczycie o co chodzi.

A jak się kończą jej upadki?
Ano tak:




Połamane skrzydło. Pęknięte ręce i nogi. Dziura w głowie. To tylko część uszkodzeń, jakich doznaje w trakcie lotów. Najczęściej wypadają jej skrzydła (czy też sukienka) i trzeba je na nowo montować. Bardzo lubią też jej się "rozdzielać" na pół nogi - nie wiem czy te śrubki nie trzymają za bardzo czy co, że każdy upadek jakby ją otwiera... Wróżka wykonana jest z bardzo tandetnego plastiku i to nie tylko czuć w ręce, ale widać także po pierwszych lotach, czy też raczej lądowaniach. 


Nie wiem jak jest w oryginalnych Flutterbye Flying Fairy od Cobi - jeżeli ją masz, podziel się opinią, czy jest lepiej wykonana? Nie rozpada się przy lądowaniach? Jak wspominałam, może kiedyś uda się wróżki porównać, na chwilę obecną jednak nie planuję jej zakupu skoro w domu mamy już tą. Chyba że się doszczętnie rozpadnie.

Zapraszam na film:


Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: