O istnieniu gry MAM CIĘ! nie miałam zielonego pojęcia. Gdy wydobyłyśmy ją z otchłani kartonowej paczuchy, nie przyciągnęła naszego wzroku ja...

Mam cię! - genialna gra z labiryntem

By | 22:45 Napisz komentarz
O istnieniu gry MAM CIĘ! nie miałam zielonego pojęcia. Gdy wydobyłyśmy ją z otchłani kartonowej paczuchy, nie przyciągnęła naszego wzroku jakoś szczególnie bardzo. Tin zachwyciła się wielką Modelką (więcej o niej tu - KLIK), by z nią pod ręką zabrać się za Piaskowe Malowanki (tu ich recenzja - KLIK), a Oli złapała za puzzle (o te - KLIK). Za tą grę sięgnęłyśmy więc po dłuższej chwili. Otworzyłyśmy ją i przepadłyśmy...


Które dziecko nie lubi labiryntów? Czy w ogóle można ich nie lubić? :) Ja uwielbiałam, do dzisiaj gdy kupuję Tin książeczkę czy też bardziej zeszyt ćwiczeń z labiryntami, sama je przechodzę (oczywiście bez rysowania po stronach, nie wybaczyła by mi tego). Takich egzemplarzy było i nadal jest u nas mnóstwo. Tin wiele długich miesięcy temu pokochała labirynty i nic nie wskazuje na to, by ta miłość miała jej minąć. A gdy otworzyłyśmy MAM CIĘ! Tin nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Ta gra to najprawdziwszy labirynt!


 Labirynt, jakich setki przerabiałyśmy w zeszytach ćwiczeń. W postaci gry! Czy może być lepiej? Okazało się, że tak - bo ta gra tak wciąga, że Tin najchętniej by się od niej nie odrywała.


W pudełku znajdziemy: cztery elementy labiryntu różniące się kolorami liści, dwustronne karty i żetony.


Każdy gracz wykonuje następującą czynność: podnosi kartę i nim spojrzy co się znajduje na drugiej jej stronie, musi wykonać drobną modyfikację labiryntu (albo zamienić dwa elementy kolorami, albo jeden element odwrócić na drugą stronę). Gdy to zrobi, odwraca kartę i graczom ukazuje się kot albo pies w jednym z sześciu kolorów. Naszym zadaniem jest odszukać go na planszy i przeprowadzić przez labirynt, na którego końcu znajduje się inny zwierz. Czasem zdarzyć się może, że po drodze też miniemy jakiegoś zwierza. Wtedy jak najszybciej łapiemy żeton z odpowiednim kolorem i rodzajem - psem albo kotem. Łapiemy też zwierzaczka, do którego dotarliśmy. Kto to zrobi jako pierwszy, wygrywa kartę bądź karty. Oczywiście dopiero po sprawdzeniu przez innych graczy, czy na pewno dobrze złapał.



Gra ma dwa stopnie trudności. W łatwiejszym żetony są jednokolorowe. A gdy odwrócimy je na drugą stronę, zadanie jest trochę utrudnione - jest to opcja dla bardziej zaawansowanych graczy. Czasem może się zdarzyć, że nasz wylosowany zwierzak nie dotrze do nikogo, tylko utknie w ślepej uliczce. Wtedy musimy złapać żeton wielokolorowy.


Gra jest rewelacyjna. Idealna dla dzieci, które kochają labirynty. Na dodatek świetnie wykonana - plansze są sztywne, nie ma opcji ich uszkodzenia nawet przy setnym przekładaniu.
Wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieje gra w tym stylu, tak bardzo przypominająca ukochane labirynty Tin. Dziś sobie nie wyobrażamy bez niej dnia.

Co nieco o grze w filmie:


Tin vs gra:



----------
Zapraszamy także na strony Alexander:
-> www.alexander.com.pl
-> na Facebooku
-> na Youtube



Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: